autorem wszystkich monologów i głównym pomysłodawcą dialogów jest Tytus, aktualnie lat siedem

sobota, 8 września 2012

oko

Wieczór był ciężki. Tytusowi wpadło coś do oka, przynajmniej tak się zachowywał - nagle zaczął płakać, pocierać oko, krzyczeć "wyciągnij mi to bo mnie kłuje!". Nie pozwolił oka obejrzeć. Zgodził się, żeby oko wypłukać, ale nie pomogło. Trwało to parę minut i pomyślałam, że trzeba będzie do lekarza. Tytus zgodził się i powiedział płacząc rozpaczliwie, że trzeba iść natychmiast i ubrać się już. To nowość, żeby chcieć iść do lekarza. Usiadłam z Tytusem na kolanach i zadzwoniłam po informację, gdzie jest jakiś dyżur w sobotę wieczorem. Chwilę to trwało i zauważyłam, że łez płynie coraz mniej. Wytłumaczyłam, że do oka mógł wpaść jakiś paproch albo rzęsa i dlatego bolało, i że może już wypłynął ze łzami albo z wodą. Zaproponowałam, że trochę posiedzimy i poczekamy, żeby sprawdzić, czy oko samo sobie nie poradzi z problemem.

Siedzimy i milczymy. Po jakimś czasie pytam, jak tam oko. Widzę, że czerwone i łzawi, ale Tytus już uspokojony i mówi tak: "Poczekajmy. Może jak będziemy gadać o tym ratowaniu, to ciało zrozumie, wywali rzęskę z oka i będzie nam pomagać, co?" Ucieszyła mnie ta perspektywa. Ale siedzimy dalej. Tytus zaczyna: "Razem mamy jakieś choroby, co? Okazało się, że cię zaraziłem kaszlem." Trochę zdziwił mnie ten zakręt. Wracamy do oka. Mówię: "Synu, a może już się przebierz w piżamę i połóż, jak zamkniesz oko, to ono pewnie odpocznie." Tytus: "Nie wiem co oko na to." Ja: "To może je zapytaj". Pyta. "I co odpowiedziało?" - sprawdzam po chwili. A Tytus: "Oko mówi, że lekarz niepotrzebny, że wyzdrowieje spaniem."
Oczy śpią, obydwa.